sobota, 21 lutego 2015

Makeup Academy czy Makeup Revolution ? -Palety-


Obie firmy weszły szturmem na rynek polski i zagraniczny. Nic dziwnego bo w ofercie można było znaleźć wszystkie rodzaje kosmetyków kolorowych i to w bardzo atrakcyjnych cenach. Ja skupie się tutaj jedynie na porównaniu palet, które miałam okazję testować przez ostatni rok.
Pierwsza, która wpadła w moje ręce to biała paleta Makeup Academy Undress me too. Wszystkim znana kopia Naked 2. Jako, że nie mam zamiaru kupować oryginału bardzo mnie ucieszyło, że mogę dostać takie same kolory za ułamek ceny. Nie będę się rozwodzić nad tym czy robienie tak idealnej kopii jest przyzwoite czy nie bo dla mnie - studentki, konsumenta w polskich realiach nie ma to znaczenia. Poza tym jakość cieni jest rewelacyjna i dorównuje paletom Sleek'a! Pigmentacja jest świetna, kolory nie bledną w ciągu dnia, przy blendowaniu nie tracą intensywności. Można się 'pobawić' kolorami a wszystko wytrzymuje cały dzień. Coś pięknego! Dokupiłam czarną Undressed, Glamour Days oraz Efflorescence.
Dla porównania palety Makeup Revolution bardzo mnie rozczarowały! To totalne przeciwieństwo MUA. Kolory są płaskie, wyblakłe, nałożone na skórę tracą na intensywności a przy blendowaniu to w ogóle już nic nie zostaje. Trwałość jest skandaliczna (a używam ich w taki sam sposób jak MUA), cienie jak już wspomniałam bledną, rolują się i co najgorsze - w połowie dnia mieszają się w jeden kolor! Tak, wszystkie kolory na oku migrują i tworzą jeden czasem obrzydliwy brunatny kolor. Właśnie kolory opalizujące wykonane są na bazie brunatnego koloru jedynie z domieszką opalizującą, która jak się wytrze to pozostawia brzydką bazę. Mówię tutaj na podstawie palety Hot Smoked oraz  Iconic 3 , którą kupiłam tylko ze względu na to, że jest kopią Naked 3 i w sumie ona chyba wypada najlepiej ze wszystkich, Totalną klapą jest duża paleta Flawless. Jak ja jej nie cierpię.... Połowa kolorów jest taka sama, reszta różni się tylko brokatem. Cienie zupełnie inaczej wyglądają na oku niż na skórze. Rożnica jest na tyle znacząca, że przed użyciem muszę każdy cień sprawdzać na skórze czy to ten właściwy....reszta zarzutów jest taka sama jak przy małych paletach.

 I tutaj własnie zrodziła się potrzeba stworzenia tego posta. W tym momencie palety MUA są lekko mówiąc nieosiągalne. W sklepach pozostały resztki, na allegro oferują je nieliczni sprzedawcy i to po podwyższonych cenach. Sprzedawcy obiecują, że uzupełnią asortyment ale jak na razie to nie zastąpiło. Martwi mnie ten fakt bo firma wypuściła na sezon jesień/zima 2 nowe palety z czego udało mi się dorwać tylko jedną - Efflorescence (cudowna jest - recenzja wkrótce;p). Na wiosnę pojawiła się nowa paleta Spring Break, której pewnie tez nie będę mogła nigdzie dostać....
Firma MUR natomiast zalała rynek ogromną ilością palet, których nie mam ochoty kupować. Na fali zachwytów vlogerek przeszła mi przez myśl jedna z palet czekoladowych ale po porażce z Flawless raczej nie chcę ryzykować kolejnych 40zł i wolę kupić paletkę MUA. Sytuacja jest trochę frustrująca i wkurza mnie zachwycanie się nad czymś co oferuje bazarową jakość przy czym firma naprawdę godna uwagi pozostaje w cieniu i nie wiadomo czy będzie w PL znowu dostępna...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz